Dęby z Bartoszowic wycięte
43 stuletnie dęby zostały wycięte na wałach
przeciwpowodziowych w okolicach śluzy Bartoszowice. Powód? Przeszkadzały
przejechać kierowcy ciężarówki.
Samochód wiózł 18-tonowe wrota przeciwpowodziowe, które miały być
umieszczone na śluzie. Nie mieścił się między drzewami, więc je po kolei
usuwano.
Masakrę widzieli mieszkańcy: - Najpierw samochód ocierał się o drzewa
rosnące przy drodze, aż w końcu po przejechaniu kilkudziesięciu metrów
zaklinował się zupełnie. Robotnicy uruchomili więc piły. Wycinali drzewa
przez cały dzień.
Bogdan Łukasiewicz, dyrektor wydziału środowiska i rolnictwa urzędu
miejskiego o planowanym transporcie dowiedział się pod koniec lutego i zgodził
się na usunięcie trzech drzew: - Pracownicy Regionalnego Zarządu Gospodarki
Wodnej przekonywali nas, że nie ma innego sposobu na dostarczenie ładunku.
Usunięcie trzech drzew nie zagrażało środowisku, rosły one w sporym zagęszczeniu.
Dyrektor był zaskoczony, że wycięto nie trzy, a 43 drzewa. Zapewnił, że
pracownicy urzędu zajmą się sprawą: - Za wycinkę bez zezwolenia grożą
poważne kary.
Nielegalne usunięcie średniej wielkości dębu o obwodzie 100 cm kosztuje
84 tys. zł, więc Zarząd Gospodarki Wodnej będzie musiał zapłacić ponad 3
miliony złotych. RZGW jest instytucją państwową, kara zatem obciąży budżet
państwa.
Wykonaniem i transportem bramy zajmowała się firma BHE Dychów, która nie
specjalizuje się w przewozie tak dużych ładunków. Waldemar Marciniak,
wiceprezes spółki: - Naszym zadaniem było zbudować i dostarczyć element na
czas. Droga, którą wybraliśmy, była najlepszą z możliwych. Odra jest za płytka,
a brama jest zbyt ciężka, żeby dostarczyć ją powietrzem.
Przemysław Panas, właściciel firmy specjalizującej się w przewozie
wielkich gabarytów, wycinkę drzew nazywa łobuzerstwem: - Profesjonalnej
firmie coś takiego by się nie zdarzyło.
Wylicza błędy popełnione podczas transportu: - Nie obliczono dokładnie
szerokości trasy i nie przetestowano jej. Nie sprawdzono szerokości ładunku i
nie spróbowano inaczej go ułożyć.
Według Panasa taki transport w profesjonalnej firmie kosztowałby między 5
a 7 tysięcy zł: - I nie ucierpiałyby drzewa.
Wycinką oburzony jest również Mieczysław Popławski, dyrektor Zarządu
Zieleni Miejskiej: - Bulwersujące jest, że z drzewami obeszli się jak z nic
niewartymi rzeczami. Na pewno można było znaleźć inne rozwiązanie.
Ryszard Kosierb, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej: - Drzewa
zostały wycięte bez mojej wiedzy.
Decyzję podjął Stefan Bartosiewicz, wicedyrektor RZGW: - Gonił nas czas,
musieliśmy zamontować wrota. Biorę winę na siebie. Już kupiłem sto
sadzonek dębów. Posadzimy je w miejscu wyciętych.
Czy na wałach potrzebne są drzewa?
Dr Barbara Letachowicz z Zakładu Ekologii i Ochrony Przyrody Uniwersytetu
Wrocławskiego: - Rosnące na wałach dęby wzmacniają, a nie osłabiają ich
strukturę.
(...)
Dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej zawiesił w obowiązkach służbowych
swojego zastępcę i trzech innych pracowników, którzy zdecydowali o wycięciu
dębów przy śluzie Bartoszowice we Wrocławiu.
(...)
Stefan Bartosiewicz, dyrektor ds. technicznych RZGW, złożył rezygnację ze
stanowiska. Minister środowiska, Jan Szyszko, przyjął dymisję. Wyniki wewnętrznego
dochodzenia w RZGW będą znane w tym tygodniu. Również w najbliższych dniach
poznamy dokładną wysokość kary, jaką wymierzy RZGW wydział środowiska i rolnictwa
urzędu miasta.
Dyrektor Bogdan Łukaszewicz zapowiada, że może ona wynieść nawet 5 milionów
złotych. Tymczasem wycięte dęby zniknęły.
Tomasz Karkocha, 23-03-2006
Źródło: http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,3232357.html
|