Lipy na Starym Rynku w Płocku idą po topór
Do wycinki są obydwa szpalery. W czasie przebudowy placu przed ośmioma laty drzewa zostały zranione, potem były źle pielęgnowane,
w końcu zachorowały. Dziś grożą przewróceniem i trzeba je wymienić na nowe.
W połowie lat 90. Stary Rynek był zielonym skwerem poprzecinanym alejkami i dwoma szpalerami 40-letnich lip.
Wtedy to władze Płocka zdecydowały o przywróceniu mu historycznej funkcji i ponownym przebudowaniu na plac. Problemem były drzewa.
- Chciałem je całkowicie usunąć - mówi architekt tego projektu, ówczesny wiceprezydent Płocka Krzysztof Kamiński. - Lipy
były zaniedbane, zasłaniały elewacje kamienic, bez ich wycięcia nie widać było placu. Uważałem, że powinniśmy zastąpić je niższymi drzewami,
które w dodatku latem nie brudzą. Myślałem na przykład o platanach
lub szlachetnych odmianach grabów.
Jednak władze miasta chciały płocczan zaangażować w przebudowę placu i zorganizowały konsultacje, w trakcie których okazało się,
że ludzie nie zgadzają się na wycięcie starych lip.
Opór był tak duży, że ratusz wycofał się z pomysłu usuwania drzew i warszawskiemu projektantowi zlecił opracowanie tzw. bindażu.
Polegał on na trzykrotnym przycięciu lip
(jedno cięcie co roku), obniżeniu ich i odpowiednim uformowaniu koron. Wilk miał być syty i owca cała - dzięki bindażowi elewacje zostały odsłonięte,
a drzewa pozostały na miejscu.
- Jednak ostatnie cięcie nie zostało wykonane w sposób zaplanowany przez projektanta - zaznacza Krzysztof Kamiński.
- Gorzej. Projektant zaznaczył wyraźnie, że bindaż można przeprowadzić, ale w tym czasie drzewa muszą być szczególnie starannie pielęgnowane -
dodaje rzeczoznawca ds. ochrony środowiska Irena Chrostowska. - Tymczasem tak nie było. Naturalne, że drzewa zachorowały.
Są dowodem na niekompetencję naszych urzędników. Wyglądają tak, że wstyd je komuś spoza Płocka pokazać.
Przed dwoma laty drzewa oglądał Marek Kubacki, prezes Polskiego Towarzystwa Chirurgów Drzew. Był przerażony ich wyglądem.
Zauważył źle przeprowadzony bindaż. - Lipy są chore,
będą stopniowo usychać - stwierdził. Obawiał się też, że mają poraniony system korzeniowy.
Jego obawy szybko się sprawdziły, służby komunalne ratusza wystąpiły do ochrony środowiska o zgodę na wycinkę 22 lip
z całego północnego szpaleru drzew (ten, przy którym co roku stają ogródki piwne). I taką zgodę dostały.
Pomysł zaakceptowały też służby konserwatora zabytków.
- Drzewa są słabe, żyją w ekstremalnych warunkach, bo wystawione są na słońce, a jednocześnie obłożone chodnikami, więc woda ma słaby
dostęp do korzeni - mówi Rafał Krupa z urzędu mazowieckiego konserwatora zabytków. - Do tego zostały zaatakowane przez grzyby, owady i
prawdopodobnie mają uszkodzony system korzeniowy. To ostatnie jeszcze z czasów przebudowy rynku. Najprościej będzie więc wymienić cały szpaler i
posadzić nowy.
Ratusz szykuje się do wymiany całego południowego szpaleru lip
na nowe, młode drzewka. Nie będzie to jednak taka prosta operacja.
Najpierw stare lipy
zostaną wycięte, usunięty zostanie ich system korzeniowy, wymieniona ziemia i założony specjalny drenaż, który nowe drzewa będzie nawadniał.
Wczoraj pod topór poszły pierwsze cztery lipy,
bo zaczęła się już budowa letniego ogródka piwnego.
- Miałem poważny dylemat, czy wycinać te drzewa, ale usunięcie pierwszych roślin rozwiało wszelkie moje wątpliwości - mówi nadzorujący
gospodarkę komunalną wiceprezydent Płocka Dariusz Zawidzki. - Dzięki tej operacji przekonaliśmy się, że lipy mają bardzo chory i zniszczony system
korzeniowy. Chwiały się niczym patyki wetknięte w ziemię. Względy estetyczne trzeba odłożyć na bok. Względy bezpieczeństwa nakazują po prostu
wymianę tych drzew.
Konserwatorzy zabytków zaopiniowali jednak wymianę obu szpalerów lip
jednocześnie. - Pozwoli to zachować w miarę jednolity wygląd nowych roślin i
nie będzie widać różnicy w ich wieku - uważa Rafał Krupa.
- Bo to jedyne rozsądne wyjście w tej sytuacji - komentuje pomysł wymiany wszystkich lip
jednocześnie Irena Chrostowska.
- Drugi szpaler? W tym roku chcieliśmy wymienić jeden, z drugim planowaliśmy poczekać do przyszłego roku - przyznaje wiceprezydent Zawidzki. -
Bo moim zdaniem różnicy jednego roku w wieku drzew nie będzie widać. Ale kto wie? Nie jest to do końca przesądzone, może rzeczywiście wymienimy
obydwa jednocześnie?
Hubert Woźniak, Arkadiusz Adamkowski ,28-03-2006
Źródło: http://miasta.gazeta.pl/plock/1,35681,3243272.html
|